🔮 Złoża Gazu W Syrii
Mowa tutaj o polach Noa i Mari-B. Prace te udowodniły, że wschód Morza Środziemnego jest bogaty w złoża gazu. W lipcu 2013 r. ówczesny prezydent Republiki Cypryjskiej Nikos Anastasiadis powiedział, że Cypr może stać się filarem współpracy energetycznej państw położonych we wschodniej części Morza Śródziemnego.
Europa szuka gazu w Afryce. Nigeria posiada 3 proc. potwierdzonych światowych rezerw gazu, ale nie wykorzystała z nich prawie nic. Podobnie jak większość krajów afrykańskich, to, co
W 2010 r. całkowita konsumpcja gazu w krajach Lewantu - Izraelu, Syrii, Libanie i Jordanii - wyniosła 14 mld metrów sześciennych. To mniej więcej tyle, ile rocznie zużywa gazu Polska.
Kazachstanie złoża zawierające tyle ropy, ile starczyłoby Polsce na sto lat. Byłyby to jedne z największych złóż świata. Polska zużywa ponad 150 mln baryłek ropy rocznie, na sto lat potrzeba zatem ponad 15 mld baryłek. Tymczasem w Kazachstanie problemy ma dziś chiński koncern CITIC, który za 1,9 mld dolarów.
To dodatkowa gwarancja, że Polska uniezależni się całkowicie od dostaw gazu z Rosji, a także zysk dla koncernu i lokalnych samorządów. W powiatach średzkim i kościańskim w województwie wielkopolskim spółka odkryła nowe zasoby gazu ziemnego o łącznym wolumenie ok. 600 mln m sześc. – Dwa nowe złoża, odkryte przez PGNiG w
Biłgoraj. Prace poszukiwawcze prowadzone przez PKN ORLEN potwierdziły dodatkowe 500 mln m3 gazu ziemnego w złożu Jastrzębiec w okolicach Biłgoraja. Tym samym zasoby wydobywalne złoża wzrosły do 700 mln m3. Zdaniem specjalistów Spółki, mogą być one jeszcze większe, co mają potwierdzić kolejne prace wykonane na tym złożu. red.
Cypryjski gaz do Europy może trafiać przez Egipt. Na wodach należących do Cypru odkryto nowe złoże zawierające ponad 80 mld m sześc. gazu. Cypryjski rząd podkreślił w swoim komunikacie, że inwazja Rosji na Ukrainę dała dodatkowy impuls do poszukiwania alternatywnych źródeł paliw. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem dla
260 km na północ od Aszchabadu na pustyni Kara-kum leży niewielka wioska Derweze. To tutaj w 1971 r. znaleziono duże złoża gazu. Ziemia, na której postawiono więżę wiertniczą zapadła się, tworząc krater o głębokości 20 metrów i średnicy 70 metrów, z którego zaczął wydobywać się gaz. Radzieccy naukowcy postanowili gaz podpalić, licząc, że wypali się w ciągu kilku
W Syrii około 500 tys., na Zachodnim Brzegu – ok. 800 tys., w Libanie – ponad 400 tys., w Jordanii – ok. 2 mln. W przypadku Strefy Gazy – ok. 1,1 mln. To są dane z 2010 roku, więc teraz
Dane pochodzące od operatora złóż gazowych w Holandii, zawarte w zestawieniach oraz na rysunku informują o wydobyciu gazu naturalnego z domieszką gazów niepalnych, głównie azotu. Holenderski operator NAM podaje, że ze złoża Groningen wydobyto w 1976 roku 87,74 mld m3 gazu, tego naturalnego z domieszką niepalnego azotu.
Dwa nowe złoża, odkryte przez PGNiG w Wielkopolsce, to dodatkowa gwarancja bezpieczeństwa dostaw dla naszych odbiorców. Wydarzenia ostatniego roku dobitnie pokazały, jak ważną rolę może pełnić własne wydobycie gazu w zabezpieczeniu potrzeb energetycznych kraju.
Mniejsze znaczenie w pozyskaniu mają solanki z obszarów naftowych oraz solanki geotermalne. Złoża solanek zamkniętych basenów zawierają ok. 58% zidentyfikowanych światowych zasobów litu. Złoża solanek litowych to akumulacje słonych wód podziemnych, które wzbogacone są w rozpuszczony lit. Cechą wspólną występowania tego typu
bFXK. Główne bogactwa naturalne Syria posiada złoża ropy naftowej gazu ziemnego, fosfatów, chromu, rudy żelaza, manganu, asfaltu, soli kamiennej, gipsu i WEH
Rosjanie wzmacniają swą pozycję w Syrii na lewym brzegu Eufratu. Formalnie związane jest to z ofensywą przeciw IS, ale chodzi głównie o rywalizację między siłami wspieranym przez USA a koalicją Rosji i sił rządowych o opanowanie doliny Eufratu i złóż ropy i gazu. W Syrii walka z IS zaczyna odgrywać rolę drugorzędną w stosunku do rywalizacji między SDF wspieranym przez USA, a koalicją Rosji i SAA o opanowanie doliny Eufratu i znajdujących się na lewym brzegu złóż ropy oraz gazu. Zarówno syryjskie władze, jak i wspierający je Rosjanie oskarżają Kurdów o nadmierną ekspansję na południe. We wtorek pojawiły się sugestie, że może w związku z tym dojść do starć między SDF a SAA. We wtorek, dzień po kolejnym starciu między Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (SDF) a siłami rosyjskimi wspierającymi syryjską armię rządową (SAA) rosyjskie media poinformowały o wybudowaniu mostu na rzece Eufrat, na wschód od największego miasta wschodniej Syrii - Dajr az-Zaur. Formalnie związane jest to z ofensywą prowadzoną tam przez wspieraną przez Rosjan SAA przeciwko Państwu Islamskiemu (IS). Walka z IS zaczyna jednak odgrywać rolę drugorzędną w stosunku do rywalizacji między SDF wspieranym przez USA a koalicją Rosji i SAA o opanowanie doliny Eufratu i znajdujących się na lewym brzegu złóż ropy oraz gazu. SDF powstały z inicjatywy Kurdów, ale nie składają się wyłącznie z bojowników kurdyjskich. Zarówno syryjskie władze, jak i wspierający je Rosjanie oskarżają Kurdów o nadmierną ekspansję na południe. We wtorek pojawiły się sugestie, że może w związku z tym dojść do starć między SDF a SAA w miastach Kamiszlo i Hasaka, które są kontrolowane przez Kurdów i SDF, ale w których jest obecna również SAA. 18 września w Kamiszlo doszło do zamachu terrorystycznego, o którego organizację miejscowi Kurdowie oskarżyli siły związane z syryjskimi władzami. Tereny na lewym brzegu Eufratu w prowincji Dajr az-Zaur nie mają etnicznego charakteru kurdyjskiego. Stworzony przez SDF Demokratyczny System Federalny Północnej Syrii (DSFPS) jest wieloetniczny i wieloreligijny. Zarówno we władzach DSFPS, jak i w szeregach SDF są też Arabowie, którzy powołali Radę Militarną Dajr az-Zaur (DMC). Nieoficjalnie wiadomo, że SDF, prowadząc operacje w tej prowincji, ma również poparcie Arabii Saudyjskiej, która nakłoniła niektóre miejscowe arabskie plemiona sunnickie, by zawarły sojusz z Kurdami. We wtorek SDF kontynuował swoją ofensywę w Dajr az-Zaur, szturmując największe miasto w północnej części tej prowincji - znajdujące się w dolinie rzeki Chabur as-Suwar. Według niepotwierdzonych informacji miasto zostało już zajęte przez SDF. Otworzy to tej organizacji drogę do dalszej ofensywy na wschód od rzeki Chabur i opanowania strategicznego miasta Abu Kamal na granicy z Irakiem. Jeśli to nastąpi, to SDF zablokuje ostatni szlak lądowy łączący Iran z Morzem Śródziemnym, na czym zależy USA, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonym Emiratom Arabskim oraz Izraelowi. Pozostałe dwa szlaki - północny, prowadzący przez Kamiszlo oraz południowy, przebiegający przez Tanf - są już zablokowane przez SDF i inne siły proamerykańskie, Tymczasem próba intensyfikacji działań Rosji i SAA na lewym brzegu Eufratu następuje w sytuacji, gdy IS wciąż kontroluje znaczną część miasta Dajr az-Zaur. Już 9 września odsiecz SAA przerwała trzyletnie oblężenie IS, ale od tego czasu SAA i Rosjanie nie podjęli istotnych kroków, by oczyścić miasto z terrorystów. Usiłowali jednak powstrzymać ofensywę SDF pod nazwą Burza Dżaziry zmierzającą w kierunku Eufratu. W tym celu Rosjanie zbombardowali pozycje SDF 16 września, a trzy dni później SAA przekroczyła Eufrat. Nie udało im się jednak zapobiec zajęciu przez SDF znaczących złóż gazu i ropy Koniko i al-Azba. Dlatego w poniedziałek Rosjanie ponownie ostrzelali z moździerzy i wyrzutni Katiusza pozycje SDF w rejonie pola gazowo-naftowego Koniko. We wtorek rzeczniczka prasowa operacji Burza Dżaziry Lilwa Ebdullah ostro skrytykowała Rosję, oskarżając ją o to, że jej działania "służą tylko grupom terrorystycznym i osłabiają nasze działania przeciwko nim". Dodała też, że SDF ma prawo do obrony, a ataki na pozycje tej organizacji nie pozostaną bez odpowiedzi. Oświadczenia syryjskich władz i Rosji, a także podejmowane przez nie działania dowodzą, że nie zamierzają one pogodzić się z zajęciem przez SDF złóż Koniko i dalszą ekspansją tej formacji. Z drugiej strony działania SDF nie wskazują na to, by siły te skłonne były wstrzymać swą ofensywę. Zwiększa to prawdopodobieństwo kolejnych starć między SAA i Rosją a SDF. Pełna konfrontacja Rosji i SDF oznaczałaby jednak załamanie dotychczasowej polityki Kremla w stosunku do Kurdów, zgodnie z którą Rosjanie starali się przekonać ich, że są bardziej wiarygodnym partnerem aniżeli USA. Doprowadziłoby to też do kryzysu w relacjach rosyjsko-amerykańskich.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo kupiło za 1,95 mld koron norweskich, czyli 996 mln zł, udziały w czterech norweskich złożach ropy naftowej i gazu. Umowę podpisał zależny PGNiG Upstream International z firmą Total E&P Norge, należącą do francuskiego koncernu naftowego Total. Zarząd PGNiG zauważa, że dzięki zawartej umowie uzyskuje natychmiastowy wzrost produkcji poza granicami kraju o około 60 proc. – Poza tym transakcja pozwoli nam utrzymać zwiększony poziom wydobycia ropy przez co najmniej dziesięć lat. Ponadto spodziewamy się szybkiego zwrotu z tej inwestycji, a to dobra wiadomość dla akcjonariuszy – twierdzi Mariusz Zawisza, prezes PGNiG. Cztery szanse Giełdowa spółka kupiła 8 proc. udziałów w złożu Gina Krog, 6 proc. w Morvin oraz po ponad 24,2 proc. w złożach Vale oraz Vilje. Pierwsze z nich jest obecnie w fazie zagospodarowania. Trzy pozostałe są złożami produkcyjnymi. Znajdują się na Morzu Północnym, z wyjątkiem złoża Morvin, które jest zlokalizowane na Morzu Norweskim. Łączne wydobycie realizowane na obszarze nabytych koncesji, w części przypadającej na PGNiG, jest szacowane w tym roku na około 320 tys. ton ropy oraz 90 mln m sześc. gazu. To około 8 tys. boe (baryłek ekwiwalentu ropy) na dzień. Produkcja ma być kontynuowana przez okres najbliższych 14 lat. Niezależny audytor, firma Senergy, ocenia, że rezerwy ropy i gazu określane w międzynarodowej terminologii jako 2P w złożach kupionych przez PGNiG (liczone według nabytych udziałów) wynoszą 33 mln boe. W około 72 proc. składa się na nie ropa, a w 28 proc. gaz. Na początku tego roku zagraniczne rezerwy ropy i gazu należące do PGNiG wynosiły 60 mln boe. Potrzebne inwestycje PGNiG szacuje, że przepływy osiągnięte na wydobyciu z nowych złóż pozwolą jeszcze w tym roku na sfinansowanie około 45 proc. ceny zakupu. Pozostała część ceny docelowo ma być sfinansowana kredytem zabezpieczonym nabytymi rezerwami ropy i gazu. Dzięki temu, inwestycja w Norwegii ma nie wpływać na inwestycje w Polsce. Dodatkową korzyścią z obecnej umowy jest możliwość szybszego odjęcia od podatku wcześniejszych wydatków inwestycyjnych poniesionych w Norwegii. – Wartość instrumentu podatkowego na 1 stycznia 2014 r. wynosi 3,4 mld koron. Jest to kwota, która wprost pomniejszy wysokość podatku do zapłaty w najbliższych latach – informuje Dorota Gajewska, rzecznik PGNiG. Analitycy pozytywnie oceniają transakcję. Ich zdaniem spółka nabyła złoża po stosunkowo niskiej cenie. – Gdyby PGNiG nie kupił nowych złóż produkcyjnych, to już w przyszłym roku aktywa zagraniczne grupy zanotowałyby spadek wydobycia. Dzięki nowym nabytkom ma szansę na wzrost wydobycia w 2015 r. – twierdzi Tomasz Kasowicz, analityk DM BZ WBK. Dodaje, że spółki chcące osiągać stabilne zyski w branży poszukiwawczo-wydobywczej, muszą inwestować w złoża, aby zwiększać rezerwy posiadanych surowców i dążyć do utrzymania lub wzrostu produkcji z posiadanych złóż przez jak najdłuższy czas. Większa aktywność PGNiG w najbliższych latach zamierza nabywać kolejne koncesje poszukiwawcze i wydobywcze. Od dłuższego czasu podobne zapowiedzi słychać z ust prezesów Grupy Lotos i PKN Orlen. Gdański koncern pod koniec ubiegłego roku kupił od brytyjskiego koncernu Centrica udziały w 14 norweskich koncesjach obejmujących złoża znajdujące się pod dnem Morza Północnego. Na części z nich od pewnego czasu prowadzone jest wydobycie. Gdańska spółka zapłaciła za złoża Heimdal 536,3 mln zł. Z kolei PKN Orlen w ostatnich kwartałach mocno inwestował w Kanadzie. Pod koniec ubiegłego roku przejął firmę TriOil za około 550 mln zł. Dzięki tej inwestycji stał się nie tylko spółką poszukiwawczą, ale i wydobywczą. Kilka miesięcy później nabył firmę Birchill Exploration, również wydobywającą ropę i gaz w kanadyjskiej prowincji Alberta. Wartość transakcji wyniosła 707,5 mln zł. Ryzyko strat Z inwestycjami w koncesje poszukiwawcze i wydobywcze wiążą się jednak liczne czynniki ryzyka. Niemal każda firma działająca w tej branży mogła się boleśnie o tym przekonać. PKN Orlen pod koniec ubiegłego roku wstrzymał prace i dokonał odpisu pomniejszającego zyski w wysokości 89 mln zł na projekt Kambr realizowany na łotewskim szelfie Morza Bałtyckiego. Powodem było fiasko prowadzonych poszukiwań. Wcześniej do poniesienia strat w Libii przyznało się PGNiG. Spółka dokonała odpisu w wysokości 420 mln zł oraz zawiązała rezerwę na pokrycie pozostałych do realizacji zobowiązań koncesyjnych projektu Murzuq na kwotę 137 mln zł. Powodem strat była wojna domowa w Libii. Z tego samego powodu spółka musiała się wycofać z poszukiwań ropy w Egipcie. Miliardowe straty poniosła Grupa Lotos i to na stabilnym rynku norweskim. Wszystko przez wadliwą platformę wydobywczą zainstalowaną na złożu ropy Ym. W przeszłości stosunkowo duże odpisy z działalności poszukiwawczej w Syrii musiał, z powodu wojny domowej, dokonać Serinus Energy, spółka kontrolowana przez Jana Kulczyka. Straty ponosi też Petrolinvest. Firma do niedawna kontrolowana przez Ryszarda Krauzego, duże kwoty zainwestowała w Kazachstanie. Na razie nie ma szans na ich odzyskanie. Inwestycje na czterech kontynentach Polskie spółki prowadzą obecnie poszukiwania i wydobycie ropy i gazu na czterech kontynentach. Są obecne w Europie, Azji, Afryce i Ameryce Północnej. Niewątpliwie największe sukcesy, ale czasami i bolesne porażki, odnotowuje PGNiG, które działa w branży najdłużej. Gazowniczy koncern obecną pozycję zawdzięcza nabytym w lutym 2007 r. udziałom w norweskim złożu Skarv. W ostatnich dwóch latach opierał na nich niemal całą zagraniczną produkcję. Stosunkowo niewielkie wydobycie gazu PGNiG realizuje jeszcze w Pakistanie. W Norwegii i na Litwie aktywna jest Grupa Lotos. W obu krajach prowadzi dziś wydobycie. Niedawno do grona firm wydobywczych dołączył PKN Orlen. Stało się to możliwe dzięki nabyciu dwóch firm kanadyjskich. Stosunkowo duże sukcesy odnotowuje Serinus Energy. W jego przypadku są one wynikiem prac mających przede wszystkim na celu, nawet kilkakrotne, zwiększenie produkcji na złożach, ?na których wcześniej inne firmy miały duże problemy. Tak było na Ukrainie, a wkrótce podobne rezultaty zarząd chce osiągnąć ?w Tunezji. Spośród polskich firm niewątpliwie największe porażki w branży poniósł gdyński Petrolinvest. Kilka lat temu spółka zainwestowała duże pieniądze w Rosji i Kazachstanie. Do dziś ?z jej ambitnych planów prawie nic nie wyszło. Flawiusz Pawluk, analityk UniCredit CAIB Poland Gdyby PGNiG nie kupił norweskich złóż, zanotowałby spadek wpływów z wydobycia ropy i gazu. Dzięki umowie ?z Totalem powinny się one utrzymać na dotychczasowym poziomie. W przypadku PGNiG i Grupy Lotos inwestycje w Norwegii niosą dodatkowe korzyści związane z możliwością odliczenia od podatku poniesionych wcześniej wydatków. W mojej ocenie polskie koncerny w kolejnych latach powinny kupować nowe złoża, zwłaszcza jeśli ich cena nie przekracza 9 dol. za baryłkę ekwiwalentu ropy zawartą w rezerwach 2P. Inwestycje powinny być dokonywane w złoża produkcyjne, na rynkach uważanych za bezpieczne. Pojedyncze transakcje nie powinny przekraczać 1 mld zł.
Świat marnuje gaz ziemny. W roku 2019 na całym świecie w tzw. pochodniach bezproduktywnie spalono 150 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego. To tyle, ile rocznie zużywa cała Afryka Subsaharyjska i prawie osiem razy więcej niż wynosi obecne zapotrzebowanie Polski. Spalenie tej ilości gazu spowodowało emisję około 400 milionów ton dwutlenku węgla – ponad 1% globalnej emisji to zjawisko na przykładzie USA i Iraku. W Teksasie rozbudowa infrastruktury do przesyłu gazu ziemnego nie nadążała za dynamicznym wzrostem wydobycia ropy naftowej. Nadmiar gazu jest tam spalany w pochodniach, bo nie opłaca się go w całości wykorzystać lub magazynować. Z kolei Irak marnuje w ten sam sposób ogromne ilości gazu ziemnego, a jednocześnie okresowo musi go kupować od gazowa (ang. gas flare) to (za Wikipedią):„Urządzenie, zwykle w kształcie komina, spalające gaz niezagospodarowywany (w ogóle), bądź którego nadmiar w danej chwili jest niemożliwy (lub niecelowy) do zagospodarowania lub zmagazynowania. Spotykana w instalacjach wydobywczych ropy naftowej, w rafineriach, koksowniach, zakładach chemicznych, na wysypiskach śmieci.”Faktycznie, w wielu zakładach przemysłowych pochodnie gazowe są niezbędne do eliminacji toksycznych, palnych gazów, patrz przypis (1).Czytaj również: Katastrofa w zakładach chemicznych, która zabiła 20 tys. osóbNas jednak interesuje tu przede wszystkim spalanie gazu ziemnego w pochodniach na polach naftowych i platformach wiertniczych, przy okazji wydobycia ropy naftowej.(Ropa naftowa w złożach występuje zazwyczaj wraz z towarzyszącym jej gazem ziemnym.)Jak zagospodarować gazAle po co w ogóle w ten sposób spalać gaz?Choćby po to, by nie doszło do wybuchu – dlatego nie można pozwolić na niekontrolowane wycieki jednak przynajmniej jeszcze jeden powód. Gaz ziemny składa się głównie z metanu (CH4), który jest bardzo silnym gazem cieplarnianym. Dlatego z punktu widzenia walki ze zmianą klimatu flarowanie (czyli spalanie gazu ziemnego w pochodniach gazowych) jest dużo mniejszym złem niż kontrolowane, celowe wypuszczanie niespalonego gazu ziemnego w powietrze (ang. gas venting). Choć przy spalaniu gazu ziemnego powstaje przecież inny gaz cieplarniany: dwutlenek węgla (CO2).Czy jednak nie można traconego gazu ziemnego jakoś zagospodarować? Przecież to cenny surowiec, który można użyć choćby w elektrowni czy w kuchence gazowej, zamiast zupełnie bez żadnego pożytku spalić w pochodni. Naprawdę nie ma co z nim zrobić? Odpowiedź na to pytanie może być zaskakująca, a dla osób wrażliwszych wręcz szokująca. Najlepiej widać to na konkretnych Zjednoczone flarują na potęgęZobaczymy, co się przez ostatnie lata działo się polach naftowych Teksasu. (2)W roku 2018 ilość flarowanego gazu wzrosła tam o 85%, w ostatnim kwartale osiągając średnio 553 milionów stóp sześciennych ( milionów metrów sześciennych) dziennie. W 2018 w pochodniach spalono gaz o wartości 750 milionów dolarów. Spalono w ten sposób więcej gazu, niż potrzeba go dla wszystkich gospodarstw domowych w całym obrazowe porównanie: w Teksasie od początku rewolucji łupkowej w 2013 roku zmarnowano w pochodniach ilość gazu, która pokryłaby zapotrzebowanie energetyki, przemysłu i ciepłownictwa całego stanu przez trzy „nieuniknione”Dlaczego tak się dzieje?Jak tłumaczą przedstawiciele branży naftowej, zawsze będzie istniało „niedopasowanie” pomiędzy ilością produkowanego gazu, a możliwościami przesyłowymi sieci gazowej. Po prostu rozwój infrastruktury do przesyłu gazu nie nadąża za wzrostem wydobycia ropy naftowej. Według Ryana Sittona, szefa agencji nadzorującej działania branży naftowej w Teksasie flarowanie jest „nieuniknione”. (3)Firmy naftowe zazwyczaj zarabiają głównie na sprzedaży ropy, a nie gazu. I gdy muszą wybierać pomiędzy spowolnieniem wydobycia produkcji ropy (a więc zmniejszeniem swoich zysków) a flarowaniem nadwyżek gazu, wybierają oczywiście to drugie takiej nadprodukcji, ale też i trudnościach z dostarczeniem go do konsumentów (patrz przypis (3)) nie powinno nas dziwić, że ceny gazu ziemnego były w Basenie Permskim niższe niż w innych częściach USA. Okresowo były nawet ujemne, co oznacza, że producenci musieli płacić odbiorcom za odbiór miała zmienić się na lepsze tej jesieni, wraz z wprowadzeniem nowych regulacji. Czy jednak nowe przepisy zostaną wprowadzone i jaki będzie ich ostateczny kształt, tego wciąż nie flaruje i kupuje gaz od IranuJeszcze bardziej szokujący jest przypadek Iraku, gdzie flaruje się obecnie mniej więcej połowę gazu ziemnego pozyskiwanego przy okazji wydobycia Międzynarodowej Agencji Energetycznej, ta ilość gazu wystarczyłaby do zasilenia 3 milionów gospodarstw domowych w energię elektryczną. W liczbach bezwzględnych więcej gazu niż w Iraku flaruje się tylko w Irak okresowo importuje gaz ziemny z Iranu, płacąc za niego kilka miliardów dolarów rocznie. A mógłby być pod tym względem samowystarczalny.(W realiach irackich gaz jest szczególnie potrzebny w czasie długiego, gorącego lata, do zasilania elektrowni gazowych.)Emisja dwutlenku węgla związana z bezproduktywnym przepalaniem irackiego gazu w pochodniach to 30 milionów ton rocznie – niewiele mniej niż emisja CO2 z elektrowni Bełchatów, jednej z największych elektrowni węglowych na świecie i największego pojedynczego emitenta CO2 w dodatku produkty spalania gazu to nie tylko woda i dwutlenek węgla, ale też choćby tlenki azotu czy dwutlenek siarki. I to nawet przy dobrze skonstruowanej i właściwie używanej pochodni. Co gorsza, emisja różnych zanieczyszczeń bardzo rośnie w przypadku pochodni, która działa nieprawidłowo. Duże mogą być wtedy emisje sadzy (płomień „kopci”) i niespalonych węglowodorów, w tym głównego składnika gazu ziemnego – z tych zanieczyszczeń (zwłaszcza metan i sadza) wpływa na klimat, nasilając globalne ocieplenie. Z kolei sadza, tlenki azotu i siarki oraz niektóre węglowodory szkodzą zdrowiu ludzi mieszkających w pobliżu pochodni powietrza, wody i glebyWięcej o tym, jakim piekłem jest życie w sąsiedztwie irackich pól naftowych, możecie Państwo przeczytać w reportażu, który ukazał się w połowie czerwca w The New York Times. Szerzej, tekst ten dobrze pokazuje jak szkodliwy dla ludzi i środowiska może być przemysł naftowy (zarówno wydobycie, jak i przetwórstwo ropy). Mamy tu do czynienia nie tylko z zanieczyszczeniem powietrza, ale też wody i Irak nie powinien zatem jak najszybciej zainwestować w odzyskiwanie gazu, zamiast go marnować? Z pewnością. Na szczęście powoli zaczyna się to dziać, patrz przypis (4). Irakijczycy doskonale zdają sobie sprawę że ograniczenie flarowania byłoby z wielu względów bardzo instalacje do odzysku gazu oraz sieci do jego przesyłu kosztują. I to dużo. Mamy tutaj do czynienia z typowym błędnym kołem. Spadające ceny ropy i epidemia koronawirusa bardzo mocno uderzyły w iracką gospodarkę. Wcześniej trwająca latami wojna, która wyniszczyła ten kraj, a teraz dodatkowe pogorszenie sytuacji ekonomicznej sprawiają, że Irakijczyków nie stać na szybką budowę tak potrzebnych instalacji. Więc Irak dalej pewnie będzie płacił krocie za kupowany od Iranu gaz. Dodatkowo, wielu mieszkańców Iraku zapłaci za to swoim źle nie było od dekadyWedług niedawnego raportu Banku Światowego ilość gazu ziemnego flarowanego na całym świecie wzrosła w roku 2019 o 3% w porównaniu z rokiem 2018: ze 145 do 150 miliardów metrów sześciennych. To, jak już wspominaliśmy, tyle, ile zużywa rocznie cała Afryka Subsaharyjska i ok. 8 razy więcej niż wynosi obecnie roczne zapotrzebowanie Polski. Pokazuje to zresztą, jak niskie jest w Afryce Subsaharyjskiej zużycie gazu ziemnego na osobę, patrz przypis (5).Ostatnio tak dużo gazu ziemnego spalono na świecie w pochodniach w roku USA, Wenezuela i RosjaZa zwiększenie ilości flarowanego gazu odpowiedzialne są głównie USA (wzrost o 23%), trawiona wewnętrznym konfliktem Wenezuela (wzrost o 16%, pomimo spadku wydobycia ropy w tym kraju o 40%) i Rosja (wzrost o 9%). Więcej gazu flaruje się też w zniszczonej wieloletnią wojną domową Syrii (wzrost o 35% w stosunku do roku 2018).Spalenie tak ogromnych ilości gazu ziemnego przekłada się emisję ok. 400 mln ton CO2 – więcej niż wynosi roczna emisja Polski. Warto też przytoczyć tu komentarz Laszlo Varro, głównego ekonomisty Międzynarodowej Agencji Energetycznej: „Jako weteran przemysłu jestem nieprzejednany w kwestii flarowania. Spalone 150 miliardów metrów sześciennych [gazu] daje tyle CO2, co emisja całej Tajlandii. W pochodni gaz nie spala się idealnie. A biorąc pod uwagę to, jak silnym gazem cieplarnianym jest metan, ulatniający się niespalony gaz dodaje do tego równoważność emisji Ekwadoru. Użyta w nowoczesnych turbinach ta ilość gazu mogłaby w krajach rozwijających się zapewnić energię elektryczną wszystkim ludziom, którzy wciąż nie mają do niej dostępu. Flarowanie nie jest po prostu marnotrawstwem, jest zanieczyszczającym i szkodliwym marnotrawstwem. Najwyższy czas, by przemysł [naftowy] zaprzestał tej praktyki.”Niewiele da się, i chyba niewiele też już trzeba dodawać do tego, co powiedział Varro. Jeśli wciąż używamy gazu ziemnego jako źródła energii, emitując przy tym gazy cieplarniane, to z dwojga złego chyba lepiej spalić go z pożytkiem niż przepalać na próżno, prawda?W sytuacji, gdy miliard ludzi wciąż nie ma dostępu do energii elektrycznej, a prawie połowa ludzkości gotuje posiłki, spalając drewno lub inną biomasę (choćby wysuszony krowi nawóz) w prymitywnych paleniskach, ogromne ilości cennego surowca są marnowane. Mało co tak dobrze pokazuje absurdalność systemu ekonomicznego, który stworzyliśmy i świata, w którym również: 4 mln ofiar domowego smogu. Część świata gotuje na ogniu, a dym z paleniska zabijaPostscriptumFlarowanie gazu jest też przyczyną śmierci wielu zwierząt. Pochodnie gazowe – także te należące do terminali gazowych i rafinerii naftowych – przyciągają i zabijają zarówno ptaki, jak i na przykład udokumentowany przypadek, kiedy tylko jednego dnia ok. 7500 ptaków zginęło w pochodni w terminalu gazowym w W wielu zakładach przemysłowych pochodnie gazowe są niezbędne. Widać to choćby na przykładzie tragicznej historii zakładów chemicznych w indyjskim Bhopalu. Gdyby pochodnia spalająca bardzo toksyczny izocyjanian metylu działała tam prawidłowo, to 35 lat temu zapewne nie doszłoby do katastrofy, w której życie straciło prawie 20 tysięcy osób, a znacznie więcej poniosło trwały uszczerbek na zdrowiu. A przynajmniej rozmiary tej tragedii mogły być znacznie mniejsze.(2) Przede wszystkim na polach naftowych tzw. Basenu Permskiego, gdzie kilka lat temu odkryto ogromne złoża ropy i gazu. Jego zasoby oszacowano na 20 miliardów baryłek. W złożach, poza ropą, znajduje się również około 450 milionów metrów sześciennych gazu. Jego wartość szacowano wtedy na 900 miliardów przykład pokazuje, że niestety nie ma co liczyć na „koniec łatwej ropy”. Nie można też liczyć na związany z nim spadek konkurencyjności ekonomicznej paliw produkowanych z ropy naftowej w porównaniu do mniej destrukcyjnych dla klimatu źródeł energii.(3) Półtora roku temu sytuacja wyglądała tak: możliwości przesyłowe sieci gazowej wynosiła 9,5 miliarda stóp sześciennych (269 milionów metrów sześciennych) dziennie. To nie wystarczało do transportu 13 miliardów stóp sześciennych (368 milionów metrów sześciennych), produkowanych każdego dnia przez szyby naftowe w tym też zapowiadano, że zdolności przesyłowe sieci gazowej na terenie Basenu Permskiego będą zwiększone. To miało zmniejszyć (ale nie całkowicie wyeliminować) konieczność flarowania gazu.(4) W roku 2018, po latach opóźnień, otwarto instalację do odzysku gazu w Basrze. Jej koszt szacuje się na miliarda dolarów, a i tak jest ona w stanie odzyskiwać zaledwie nieco ponad połowę gazu z 3 dużych pól naftowych. W samym rejonie Basry jest 15 pól naftowych. Ale to tylko pierwszy krok. Na południu Iraku w ciągu 2-3 lat planuje się uruchomienie dalszych tego typu instalacji.(5) Afrykę Subsaharyjską zamieszkuje około miliard osób, zatem średnie roczne zużycie gazu na głowę wynosi tam ok. 15 m³, podczas gdy w Polsce ok. 500 m³. W naszym kraju w najbliższych latach prognozuje się zresztą znaczący wzrost zużycia gazu Solodov Aleksiei/Shutterstock
REKLAMA Przez ostatni tydzień w mediach głównym tematem stały się wydarzenia w Syrii. Media bezkrytycznie prezentują materiał dostarczony do stacji, niemniej po komentarzach pod artykułami w sieci widać, że społeczeństwo rozumie obecną sytuację nieporównywalnie lepiej od sytuacji w Iraku czy Libii. Nie będę zagłębiał się w przebieg obecnego konfliktu lecz pokaże gospodarcze i polityczne siły stojące u przyczyn obecnej walki o władzę. 1. Transport gazu REKLAMA W roku 2009 prezydent Syrii Bashar Al-Assad ogłosił plan „Four Seas”. Dotyczył on budowy gazociągów łączących gaz wydobywany nad Morzem Kaspijskim, Czarnym, w Zatoce Perskiej oraz we wschodniej części Morza Śródziemnego. Strategia taka wspierała sojusz Syrii, Iranu oraz Iraku. Główny węzeł zapewniający transport gazu faworyzowałby kraje z dostępem do rurociągu. Co więcej, sojusz Rosji z Syrią zapewnia Gazpromowi kontrolę nad monopolistyczną polityką sprzedaży gazu do Europy. Głównym przegranym takiego rozwiązania jest Katar posiadający trzecie największe złoża gazu naturalnego na świecie, będący największym eksporterem tego surowca. Katar podjął kilka lat temu próby budowy gazociągu do Europy poprzez Turcję. Problemem okazało się przejście przez terytorium Arabii Saudyjskiej. Ostatecznie w 2009 roku projekt upadł w efekcie braku zgody Arabii. Katar zapewniając sobie dostęp do Turcji zyskałby tym samym dostęp do Europy poprzez planowany gazociąg Nabucco pomijający całkowicie Rosję. [singlepic id=197 w=647] Nie mając dostępu do gazociągów Katar przez lata udoskonalał techniki skraplania gazu w niskiej temperaturze. Gaz ładowany jest na statki a następnie rozwożony po całym świecie. O ile Katar zbudował flotę transportującą LNG o tyle aby ten gaz odebrać niezbędny jest gazoport. Co więcej przy ogromnych złożach gazu zlokalizowanych w Katarze zdecydowanie taniej jest zbudować gazociąg zapewniający transport surowca niż transportować do statkami. W Syrii mamy zatem konflikt 2 gazowych potentatów: rosyjskiego Gazpromu monopolisty na rynku europejskim oraz Kataru, który musi walczyć o rynek Europejski. Sytuacja Kataru jako eksportera pogorszy się znacznie w nadchodzących latach gdyż w Australii planuje się znaczne zwiększenie wydobycia w latach 2014 – 2020, z których znaczna część zasili rynki azjatyckie. Jednocześnie systematycznie spada eksport do Ameryki Północnej, która znacznie zwiększyła produkcję własnego gazu z łupków. Europa jako klient staje się kluczowa dla Kataru. Powstanie takiego rurociągu transportującego katarski gaz poprzez Syrię zachwiałoby monopolistyczną pozycją Gazpromu czego Kreml nie może się zaakceptować. Katar jako państwo wielkości małego województwa nie mogłoby sobie pozwolić na wiele na arenie międzynarodowej. Niezbędny jest zatem sojusz z USA i NATO. W ramach współpracy Katar intensywnie wspierał finansowo atak na Libię oraz sfinansował już rebelię w Syrii kwotą 3 mld USD próbując odsunąć Assada od władzy aby zastąpić go Bractwem Muzułmańskim, z którym Emir Kataru ma doskonałe relacje. Dostęp do Europy poprzez Syrię jest głównym celem polityki gospodarczej Kataru i jest jedną z głównych przyczyn obecnego konfliktu. Poniżej planowany przebieg gazociągu: [singlepic id=200 w=647] 2. Kontrola nad zasobami ropy i gazu W regionie Zatoki Perskiej mamy największe łatwo dostępne zasoby ropy i gazu na świecie. Do początku lat 90-tych większość zasobów była pod kontrolą USA. Od tego czasu gospodarka Chin rozrosła się 12-krotnie. Zwiększona produkcja wymusza więcej importu surowców energetycznych. Przez ostatnie 10 lat Chiny poprzez wzajemne umowy handlowe skutecznie zjednywały sobie coraz więcej krajów bogatych w surowce. USA próbując utrzymać status jedynego globalnego supermocarstwa robi co może aby odciąć Chiny od złóż węglowodorów używając do tego celu wojska. Mieliśmy Irak, Libię, Algierię. W mediach demonizuje się Wenezuelę i Iran. Syria w tym kontekście jest o tyle ważna, że jest głównym (poza Rosją i Chinami) sojusznikiem Iranu, który jest poważnym zagrożeniem dla hegemonii USA. Po pierwsze dlatego, że większość eksportu ropy przypada na Chiny. Po drugie dlatego, że na skutek embarga USA Iran jest odcięty od globalnego systemu rozliczeń SWIFT, rozlicza sprzedaż w surowcach w złocie co jest bezpośrednim uderzeniem w system bankowości centralnej. Drugim ważnym aspektem w kontroli nad zasobami krajów na Bliskim Wschodzie jest całkowita dominacja militarna w regionie. Obecnie NATO kontroluje cały basen Morza Śródziemnego za wyjątkiem portu Taurus w Syrii, w którym stacjonuje Rosyjska Marynarka Wojenna. Oddanie władzy w ręce Bractwa Muzułmańskiego mogłoby doprowadzić do szybkiej likwidacji bazy a tym samym przejęcia pełnej kontroli nad Morzem Śródziemnym przez NATO. Aby przedstawić jak wygląda militaryzacja regionu załączam mapkę z zaznaczonymi 45 bazmi USA: [singlepic id=201 w=647] Podsumowując, jeżeli USA chce kontrolować Chiny, musi kontrolować Iran, a wcześniej Syrię. 3. Narada u Obamy w kontekście Syrii Kilka tygodni temu doszło do tzw. „Narady u Obamy”. Dla inwestorów w metale szlachetne poprzednia narada zapadła głęboko w pamięć gdyż zaraz po niej doszło do ogromnej wyprzedaży złota i srebra. Tym razem sprawa najprawdopodobniej dotyczyła panicznej wyprzedaży obligacji USA przez Chiny. Otóż pomimo tego, że FED skupuje większość nowo emitowanych obligacji to ich rentowność wzrosła od maja z 1,66 % do 2,9%. Jest to skok o 74%!!!. Oznaczało to, że ktoś masowo wyzbywa się obligacji i w efekcie ich wartość dramatycznie spada. Wzrost oprocentowania w tym tempie oznaczałby upadek dolara w okresie krótszym niż 6 m-cy. Na to nie można było pozwolić. Zwołano zatem szybką naradę. Wyolbrzymiono problem Syrii aby przekonać opinię publiczną oraz międzynarodową koalicję do ataku na „syryjski reżim” pomimo veta Rosji i Chin. W momencie gdy inwazja była kwestią dni lub godzin, moim zdaniem doszło do porozumienia między Chinami i Rosją (trzon BRICS) z jednej strony oraz USA i UK z drugiej strony. Chiny zatrzymały wyprzedaż obligacji w zamian za co USA wycofało się z ataku na Syrię. Nie przypadkowo wydarzenia Syryjskie nasiliły się akurat przed planowanym na 5-6 września spotkaniem grupy G20, o którym pisałem w artykule „Czy za szczytem G20 kryje się rewolucja finansowa?” Otóż spotkanie miało się odbyć bez udziału USA, na którym jak spekulowano kraje BRICS mogły zaproponować alternatywny system rozliczeń atakując otwarcie system dolarowy. W obliczu ostatnich wydarzeń moim zdaniem do niczego spektakularnego na szczycie nie dojdzie. Pokaz siły okazał się póki co skuteczny. (przedruk za zgodą Autora: Independent – Niezależny Portal Finansowy) REKLAMA
złoża gazu w syrii